Na łańcuchu. Krótka historia niewolnictwa
Niewolnictwo nie zaczęło się od plantacji bawełny i nie skończyło na konwencjach ONZ.
Towarzyszyło ludzkości od zawsze – od areny Koloseum po strategiczne położenie wyspy Kunta Kinte. Nie wiemy, kiedy dokładnie zaczęła się historia zniewolenia. Wiemy za to, kiedy narodził się rasizm.

Jak bydło
Wyspa Kunta Kinte leży u ujścia rzeki Gambii. Jest malutka – ledwo mieści swoje zabudowania i drzewo baobabu. Nazwano ją na cześć głównego bohatera powieści i miniserialu „Korzenie”. Postać ta została zainspirowana przekazywaną z pokolenia na pokolenie historią Gambijczyka. Bohater został zniewolony i wywieziony do Stanów Zjednoczonych.
Kunta Kinte był niewolnikiem – a może raczej: osobą zniewoloną.
W starożytnych cywilizacjach niewolnik był formą własności – należał do kogoś innego. W niektórych społeczeństwach uznawano niewolników za dobra ruchome (jak zwierzęta) lub nieruchome (jak ziemia czy dom). Podobnie jak np. bydło, zwykle nie ponosili odpowiedzialności za swoje czyny.
Niewolników pozyskiwano na wiele sposobów. Jednym z najczęstszych było pojmanie podczas wojny. Inni rodzili się już jako potomstwo niewolników. Część ludzi trafiała w niewolę z powodu długów lub popełnionych przestępstw. Zdarzało się, że rodzina spieniężała bliskich. Bywali też tacy, którzy sami się sprzedawali – w desperackiej ucieczce przed nędzą.
Kodeksy, świątynie i zniewolenie
Niewolnictwo nie istniało w czasach koczowniczych – jednym z jego wymagań było silne rozwarstwienie społeczne. Wymagało również dobrej sytuacji ekonomicznej, ponieważ poza zyskami wiązało się z kosztami utrzymania osób zniewolonych.
Nie wiemy, kiedy dokładnie zaczęło się niewolnictwo. Naukowcy przypuszczają, że w pewnym momencie skazańców zaczęto kierować do pracy – uznano to za społecznie bardziej użyteczne niż kara śmierci czy wygnanie.
Niewolnictwo jako instytucja prawna jest znane już z Kodeksu Hammurabiego, datowanego na 750 lat p.n.e. Niewolnicy istnieli także w Starożytnym Egipcie, gdzie zabijano ich wraz z panem, by towarzyszyli mu w życiu wiecznym (choć dziś odrzuca się teorię, jakoby to niewolnicy budowali piramidy). Wspomniani są również w Biblii, w kontekście Żydów i Palestyńczyków.
Rzymski niewolnik: jeniec, rolnik, chłop pańszczyźniany
Cesarstwo Rzymskie, często kojarzone z niewolnictwem, było jednym z najważniejszych imperiów, które je wykorzystywało. Choć jeszcze w II wieku p.n.e. Rzym zamieszkiwali głównie rolnicy, proces podboju oderwał ich od orki. Długotrwały podbój Hiszpanii i wschodniej części basenu Śródziemnomorskiego zalał Rzym ogromną liczbą jeńców wojennych. Logicznym wydawało się zmuszenie ich do pracy w polu.
Drzewa oliwne i winorośla były kluczowe dla prosperity Republiki Rzymskiej. Kultywacją tych roślin zajmowali się jeńcy wojenni, a wkrótce zaczęto nazywać ich niewolnikami.
Warto zaznaczyć, że niewolnictwo w Starożytnym Rzymie nie miało jednego koloru skóry. Niewolnicy pochodzili z całego basenu Morza Śródziemnego. Ci z Afryki Subsaharyjskiej – czarnoskórzy – byli postrzegani jako dobro luksusowe ze względu na ich rzadkość. Co więcej, nawet Rzymski Obywatel mógł paść w niewolę – dlatego zniewolenie nie kojarzyło się z konkretnym wyglądem.
Niewolnictwo rozkwitało, aż niewolnicy zaczęli stanowić około 30% populacji Imperium. Wszystko sprzyjało handlowi ludźmi: prywatna własność ziemi, wysokie zapotrzebowanie na produkty, niedobór wewnętrznej siły roboczej oraz, co najważniejsze, odpowiedni klimat – atmosferyczny, polityczny, jak i moralny. Poglądy abolicyjne niemal nie istniały.
Z czasem, z powodu rozległości Cesarstwa, coraz trudniej było pozyskać nowych zagranicznych niewolników.
Zaczęto korzystać z pracy wolnych rolników – w VI wieku n.e. chłopów związano z uprawianą ziemią. Właściciele ziemscy zyskali nad nimi prawa, które wcześniej były zarezerwowane dla relacji pan-niewolnik. W V wieku granica między wolnym chłopem a niewolnikiem zaczęła się zacierać, co zdaniem niektórych historyków mogło stać się fundamentem średniowiecznego poddaństwa.
Świat w kajdanach
Niewolnictwo jednak nie zniknęło. W Europie tę instytucję wykorzystywali wikingowie, którzy w latach 800-1050 przeprowadzali najazdy na obce terytoria, by sprowadzać niewolników do użytku domowego i na sprzedaż.
Niewolnictwo nie było tylko kwestią europejską. Już za czasów dynastii Shang w Chinach, czyli około 20 tysięcy lat temu, praktykowano niewolnictwo. Imperium Osmańskie również zbudowało swoją potęgę na tej instytucji, a niewolnicy pochodzili zarówno z Afryki, jak i z północnej Europy, w tym z ziem słowiańskich.
Przed Atlantykiem przez Saharę
W 1447 roku Portugalczycy dopłynęli do Gambii. Dotarli wtedy do wysepki, gdzie pochowali zmarłego w podróży towarzysza. Po nim wyspa otrzymała nazwę Wyspy Świętego Andrzeja.
Portugalczycy nie odkryli Gambii jako pierwsi. Region ten był już częścią Transsaharyjskiego handlu niewolnikami. Handel ten opierał się na prostych zasadach – Arabowie najeżdżali tereny, by pozyskać niewolników, lub zawierali transakcje z lokalnymi władcami, którzy często chętnie sprzedawali członków innych ludów. Niewolnicy wędrowali przez pustynię, aż do arabskiej Afryki Północnej, skąd byli sprzedawani do Europy lub na Bliski Wschód.
Krew, pot i cukier
Portugalczyków szczególnie interesowało zniewolenie Afrykańczyków. W ciągu zaledwie 40 lat Portugalczycy i Hiszpanie porwali aż 50 tysięcy ludzi z Afryki Zachodniej. Afrykańczycy pracowali głównie jako służący, rzemieślnicy i rolnicy. Transportowano ich również na plantacje cukru na Azory, Maderę, Wyspy Kanaryjskie i Zielony Przylądek.
Prawdziwy boom na niewolników rozpoczął się jednak wraz z kolonizacją Ameryk. W Nowym Świecie brakowało rąk do pracy – zniewoleni rdzenni Amerykanie nie wystarczali w obliczu ogromych ambicji Europejczyków. Na przełomie XV i XVI wieku Portugalczycy zaczęli przewozić Afrykańczyków na terytoria własne oraz hiszpańskie w Amerykach.
Wraz z napływem czarnoskórych niewolników, w Nowym Świecie szybko ukształtował się nowy porządek: niewolnicy byli czarni, ich właściciele biali. To wtedy rozpoczął się prawdziwy rasizm.
Eric Eustace Williams, nazywany „ojcem Narodu” w Trynidadzie i Tobago, twierdził, że „niewolnictwo nie powstało z rasizmu. To rasizm jest konsekwencją niewolnictwa.”
Choć transatlantycki handel niewolnikami początkowo zdominowali Portugalczycy, w latach 1700-1800 to Brytyjczycy wysunęli się na prowadzenie. Zajęli oni także podbitą przez Portugalczyków Wyspę Świętego Andrzeja. Zbudowali na niej twierdzę i zmienili jej nazwę na Fort James.
Co trzeci mieszkaniec Senegambii w latach 1300-1900 był zniewolony. Wynika to między innymi z położenia regionu – port w Senegambii był najbardziej wysunięty na północ w całej Afryce. To oznacza, że niewolników można łatwo transportować do Europy, a także do Ameryki Centralnej i Północnej. Z tego regionu pochodziło około 5% niewolników sprzedanych do Nowego Świata w ramach Transatlantyckiego handlu niewolnikami.
Powrót do Korzeni
Dawna Wyspa Świętego Andrzeja, a później Fort James, jest obecnie atrakcją turystyczną. Erozja podmywa jej brzegi, przez co wysepka z roku na rok staje się coraz mniejsza – obecnie zajmuje zaledwie 1/6 dawnego obszaru.
Dziś nosi jednak inną nazwę. W 2011 roku amerykański artysta Chaz Guest zaproponował zmianę nazwy na Wyspę Kunta Kinte. Wyspa zmieniła w ten sposób właściciela – po raz pierwszy w historii nosi imię Gambijczyka.
Zapraszamy na naszego Facebooka i Instagrama, aby być z nami na bieżąco.
Zdaję sobie sprawę, że przedstawiona tu historia jest wybiórcza.